kpfr > Aktualności > Nowe prawo: liczba przepisów rośnie, jakość – niekoniecznie

To nie jest mała lektura: 31.745 stron. Owszem, można to ogarnąć, ale pod warunkiem, że w każdy  dzień roboczy będzie się czytało jakieś 127 stron… Tyle w zeszłym roku weszło nowych przepisów do polskiego obiegu prawnego. Chodzi o treść ustaw, rozporządzeń i umów międzynarodowych. Problem jest nie tylko w ilości, ale także w jakości nowego prawa, bo w tych prawie 32 tysiącach stron przepisów – podobnie jak w latach ubiegłych – prawnych bubli nie brakuje.

 

Góra przepisów wciąż rośnie

Od dziewięciu lat firma Grant Thorton, polski oddział światowego potentata na rynku usług audytorsko-doradczych przygotowuje „Barometr stabilności otoczenia prawnego w Polsce”. Ten autorski raport diagnozuje to, jak zmienia się polski systemu prawny. Jak się okazuje, niekonieczne na lepsze.

Z podsumowującego ubiegły rok najnowszego Barometru wynika, że od dwóch lat znów rośnie „produkcja prawa”.

  • W roku 2020 nowe przepisy zajmowały 14.921 stron,
  • w roku 2021 było to już 20.960 stron,
  • w roku 2022 – 31.745 stron.

To jeszcze poniżej rekordowego roku 2016, gdy było tego aż 35.280 stron, ale gdyby obecny trend się utrzymał, na pobicie rekordu nie trzeba będzie długo czekać.

Generalnie, od kilku dekad nowego prawa systematycznie przybywa, warto jednak zauważyć, że w latach 1989 – 1994 czyli w ciągu pierwszych pięciu lat transformacji ustrojowej,  kiedy zmieniał się cały system funkcjonowania państwa i to we wszystkich jego aspektach, liczba stron nowych aktów prawnych wzrosła z 1184 w 1989  do 3034 w 1994. Pierwszy wielki wzrost nastąpił w latach 2000 – 2005, gdy ich liczba skoczyła z 7016 do 20.059 stron, co łączyć można z wielką akcją dostosowywania polskiego prawa do prawa unijnego. System nam się zmienił prawie 35 lat temu, w Unii jesteśmy od prawie 20 lat, a góra nowego prawa wciąż rośnie.

 

Wrzutka bez konsultacji

Wracając do analizy ubiegłego roku, autorzy Barometru wskazują między innymi na niepokojące zjawisko „pęcznienia” ustaw procedowanych w parlamencie: do projektów ustaw dodawane są wrzutki, które choć czasami mają bardzo istotne znaczenie, nie są poddawane konsultacjom publicznym i ocenie skutków.  W 2022 roku przeciętna wielkość projektu ustawy gospodarczej rosła dzięki tym zabiegom średnio o 3 strony.

Brak konsultacji społecznych to zresztą od lat coraz bardziej utrwalająca się norma. W zeszłym roku aż 85 proc. projektów ustaw nie miało żadnej dokumentacji z konsultacji lub opinie były, ale autorzy projektu w żaden sposób się do nich nie odnieśli.

Jeśli nowego prawa wprowadza się coraz więcej, zrozumiałe jest, że nad poszczególnymi aktami pracuje się coraz szybciej. W roku 2022 średni czas prac nad ustawą w parlamencie wyniósł 75 dni,  w roku 2021 było to jeszcze 85 dni, tymczasem w roku 2010 – 170, a w roku 2005 – 198 dni.   

Wracając, do ilości nowowprowadzanego prawa,  31.745 stron to aż o 52 procent więcej niż w roku 2021. Dla pewności obrazu trzeba jednak zaznaczyć, że mniej więcej połowa z tego to wynik działalność legislacyjnej jednego tylko resortu – Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Jak podkreślają autorzy Barometru, jest to efekt rozpoczętej już w roku 2021, a rozwiniętej w roku 2022 akcji opracowywania rozporządzeń dotyczących specjalnych obszarów siedlisk przyrodniczych. Jeśli je odjąć, nowych przepisów byłoby „tylko” 17.655 stron.  

– Produkcja prawa jest wysoka, ale na szczęście w dużej mierze to efekt wyjątkowej akcji legislacyjnej związanej z ochroną środowiska, co należy ocenić pozytywnie. Gdyby nie to, produkcja prawa byłaby relatywnie stabilna – ocenia Tomasz Wróblewski, Partner Zarządzający Grant Thornton. – Z drugiej strony, ciężko nam się cieszyć z tych nienajgorszych wyników, jeśli analizowany rok 2022 to rok wdrażania Polskiego Ładu, który może być symbolem tego, jak nie tworzyć przepisów w pośpiechu, bez prawdziwych konsultacji, bez analizy, bez czasu dla firm na przygotowanie się do zmian.

 

Ginące przepisy, znikające terminy

 Barometr kończy się niestety niewesoło – wskazaniem na trzy niepokojące trendy obniżające jakość polskiej legislacji. 

  • Legislacja pęczniejąca, polegająca na tym, że projekty ustaw rosną w trakcie prac w rządzie i parlamencie, dodawane są wrzutki, często niezwiązane z sensem reformy lub ją wypaczające,
  • legislacja znikająca: pojawiają się projekty regulacji, które wywołują
    zamieszanie, a potem nagle znikają – są wycofywane lub diametralnie zmieniane.
  • legislacja rolowana: wejście w życie jest odwlekane w czasie, często wielokrotnie, w ostatniej chwili, zwykle z powodu złego przygotowania wprowadzania reformy.     

Ostatnie z tych zjawisk dobrze ilustrują ciekawe zeszłoroczne dzieje terminu składania deklaracji podatkowych CIT. Barometr opisuje je tak:  „Pod koniec marca (Ministerstwo Finansów) oficjalnie przedłużyło termin składania deklaracji do końca czerwca, po czym 19 kwietnia, czyli zaraz po Wielkanocy, udostępniło prawidłową wersję deklaracji elektronicznej CIT-8 – zatem gdyby nie przesunięcie terminu, wszyscy podatnicy musieliby się posłużyć złym formularzem, aby następnie złożyć ich korekty. MF dopiero 30 czerwca ‘22 udostępniło deklarację CIT-8E  dla podatników ryczałtu za ’21, a w konsekwencji termin przedłużono do końca września, aby wszyscy podatnicy ryczałtowi zdążyli ją złożyć.  W tym roku sytuacja rozwija się podobnie. Warto zauważyć, iż w połowie marca nie ma jeszcze wersji elektronicznej deklaracji CIT-8 (wersja 32) i CIT-8E (wersja 3), ani rozporządzenie o kolejnym przedłużeniu terminu do złożenia rozliczenia rocznego do końca czerwca wciąż nie zostało opublikowane”.

Wygląda na to, że przyszłoroczny Barometr raczej nie będzie bardziej optymistyczną lekturą.